Opublikowano:

5. Ballada grudniowa

Kup płytę Niewygodna Prawda!

5. Ballada grudniowa

Piętnastego grudnia roku pamiętnego,
poszli ulicami miasta portowego.
Robotnik stoczniowy z dokerem pod rękę,
nie wiedząc, że własną krwią piszą piosenkę.
Bo przecież ich ojciec pięściami ze stali,
do przepaści dziejów strącił kapitalizm.
I swymi rękami zbierał gruz Warszawy,
dla partii, dla chleba, robotniczej sprawy.
Szli tylko przypomnieć tym, co zapomnieli,
że nim w tłuszcz obrośli, w ręku kilof mieli.
Lecz gdy zawołali: „Chleba daj nam Polsko!”
przysłała im władza milicję i wojsko.
Zaciśnięte ręce wznieśli ponad głowy,
stoczniowiec i doker żądali rozmowy.
Zamiast odpowiedzi do tłumu się strzela,
umiera stoczniowiec na rękach dokera.
Gdy krew się polała, serca się wzburzyły
i swoim płomieniem dom partii spaliły.
Płomień ten ożywił bladą twarz dokera,
gdy gnieciony czołgiem na bruku umierał.

WIĘCEJ